Gorgan to mała miejscowość położona przy południowo – wschodnim brzegu Morza Kaspijskiego. W Iranie znana jako nasz polski Sopot, tylko do morza jakieś 10 km. Miejsce wypoczynku Irańczyków z północy kraju. Dla nas miejsce wypoczynku na 2 dni.
Do Gorgan dotarliśmy późnym popołudniem po całym dniu spędzonym w autobusie, za który zapłaciliśmy magiczne 5 zł za 450 km. Odległość nie duża, jednak górskie kręte drogi zrobiły swoje. Już podczas drogi dało się odczuć, że zbliżamy się do morza – pogoda uległa pogorszeniu, nadciągały ciemne chmury, ale było gorąco. Wilgotność w połączeniu z wysoką temperaturą wyciskały z nas ostatnie poty. Jednak to był tak na prawdę dopiero przedsmak tego, co miało na nas czekać w Zatoce Perskiej.
Z dworca odebrał nas Seyed, który pozwolił nam przenocować u siebie. Przyjechał po nas samochodem, a po przyjeździe do domu zaoferował i zrobił pyszny obiad. Podczas wieczornej rozmowy polecił nam, abyśmy się wybrali nad Morze Kaspijskie, a konkretnie na malutką wyspę oddaloną o godzinę drogi morskiej od lądu. Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Za wynajem łódki dla nas dwojga zapłaciliśmy 20 zł w obie strony. Sama miejscowość nadmorska nie wzbudziła jednak pozytywnych wrażeń w nas, podobnie jak plaża na wyspie. Była zaniedbana. Jednak rekompensował to fakt, że byliśmy na niej sami. Plaża bardzo duża, tylko dla nas. Jej kolejnym minusem był brak cienia. Przez 3 godziny słońce zdążyło zrobić swoje. Wróciliśmy do domu czerwoni jak raki. Nawet mimo tego było warto.
Wieczorem Seyed wraz z przyjaciółmi zabrał nas na miasto, gdzie kosztowaliśmy lokalnych przysmaków.